niedziela, 30 października 2011

Sumer hot, hot sumer!

Wakacje, slonce, lato..wixa za wixa..niewiele z nich pamietam, pamietam jedynie litry alkoholu, setki spalonych fajek, tony wciagnietych kresek...nowe znajomosci, i kace..wrr..Nie umiem opisac imprez jakie przezylam, powiem jedno zbyt piekne by opisac..zbyt wiele sie dzialo pozostawie to dla siebie, dla wsponien..jakze szalonych wspomnien..Miedzy imprezami, za dnia..znalazlam czas na spotkanie z nim.Czaicie? ja i spotkanie z chlopakiem, chyba mnie pojebalo, na chyba na pewno. Wstalam wczesnie rano i pojechalam w miejsce w ktore dzien wczesniej sie umowilismy, czekalam na niego dobre pol godziny az w koncu sie pojawil..
- Witaj ksieciuniu..dobrze Cie widziec.
- Czesc. - usmiechal sie do mnie tak szczerze.
Z racji, ze bylo goraco poszlismy nad wode, usiadlam na pomoscie i moczylam nogi w stawiku..za nim sie obejrzalam zrobilo sie juz pozno..nawet nie wiem kiedy umknelo mi 6 godzin dnia..pora rozstania, i tu byl problem...malo komfotowa sytuacja..co zrovbic, podac reke? przytulic ? czy po prostu rzucic suche czesc i odejsc? ..dzialalam spotnaicznie. - rzucilam mu sie na szyje musnelam jego policzek i ucieklam nie odwracajac sie za siebie..potem no standardowo targaly mna wyrzuty, ze to zrobilam ale whatever niech sie cieszy. Po pierwszym spotkaniu doszlo do kolejnego i kolejnego..i ponownie spotkalismy sie po raz 6 tak 6! doskonale pamietam ten dzien 23. Sierpnia 2011,..6 lawka, jego bliskosc i pierwszy pocaluek w usta, tak delikatny, czuly i pelen uczucia..a potem moj usmiech nie schodzacy z mordy przez reszte dnia..i motylki w brzuchu ktore karmilam nikotyna i alkoholem - nie dlatego ze brakowalo mi milosci. to chyba ze szczescia, wiecie jak to jest w naszym kraju ludzie pija gdy sie ciesza i gdy sa smutni.

wtorek, 27 września 2011

Czas zmienia..ludzi.

MAJ! Maj 2010 rok on zmienił wszystko...no może przesadziłam, ale chcąc nie chcąc znacznie zmienił relacje miedzy mna a Mateuszem..rozmawialiśmy jak nigdy..nie brakowało nam tematów, czułam się tak swobodnie, Gigabajty rozmów na gg, setki sms'ow które do tej pory zalegają mi w skrzynce odbiorczej,,no cóż sentyment ale do tego dojdę..Jak to sie stallo? nie pytajcie! sama nie wiem..relacje relacjami ale nie dalam po sobie pokazac ze go lubie Miska! dystans, dystans! to koniecznosc. i tak tez robilam..Do dzis wspomniam,wspolne przerwy przesiedziane na lawce przed szkola, gadanie o wsztkim i o niczym , obfagywanie pustch lasek ii wspolne porwrotny na autobus..no i te niezreczne sytuacje pod czas pozegniania...mhm..Minal miesiac mamy juz czerwiec a praktycznie WAKACJE!- ostanie piwo w ukcohanym  " szkolnym gronie " siedzielismy o ile mnie pamiec nie myli pomost! tak pomost z ktorym mam wiele wspomniem ale o tym pozniej..Piwo za piwem..slonce swiecilo jak oszalale..czulam ze te wakacje beda wyjatkowe..minelo kilka godzin towarztstwo sie rozeszlo zostalam z nim sam na sam.. no prawie byla z nami jeszcze jedna kolezanka..ale z nia to tak jak by jej nie bylo, sytuacja byla mega krepujaca..Slonce zaszlo na ciemnymi chmurami..i co!? nagle ni stad ni z owat DESZCZ! - lal jak by ktos odkrecil kurki tak nagle..chwycil moja reke i bieglismy przed siebie..

- Nie jest Ci zimno? moze dam Ci bluzę? - usmiechnal sie do mnie.
- Co?...nie nie nie jest mi zimno..- zaprzeczylam,choc w myslach krzyczalam tak kurwa chce ta bluze.
Deszcz sączył coraz mocniej..nie pozostawił na nas ani jednej suchej nitki, moje wlosy byly okropne a tusz dawno spłynął po policzkach.. ..- On pociagnal mnie pod daszek, zeby przeczekac nie wiem jaki w tym byl sens skoro bylismy cali mokrzy ale ok niech mu bedzie,z racji tej ze pod "daszkiem" nie stalismy sami a z grupa ludzi i zroiblo sie nieco ciasno, stanelam blisko niego..i nagle poczulam jak jego dlonie laduja na mojej tali, i przysuwaja mnie do jego ciala..stalam jak wryyta z opuszczonymi rekami,..nie wiedzialam co z nimi zrobic..Przytulil mnie do siebie i usmiechajac sie powiedzial, ze slodko wygladam...aaah..co za euforia..nie nie! co ja mowie, co mi tam to tylko przytulenie. - odsunelam sie od niego i zaproponowalam,zebysmy w koncu poszli..odprowadzil mnie na autobus..Tak..odprowadzil..
- To co to chyba pozegnianie? - usmiechlenlam sie - poprawiajac zkrecone od wilgoci wlosy.
- Tak, tak masz racje..- usmiechnal sie sztucznie.
- To co do zobaczenia za dwa miesiace? - usmiechnelam sie i podalam reke.
- Tak to pa.. - poszedl w swoja strone.
Zajelam miejsce a autobusie w rece trzymajac przemoczone, pogniecione swidectwo..ledwo zdazylam wyjechac dostalam Sms'a.. od Mateusz.. " Nie chce tak, ze za 2 miesiace ".
- usmiechnelam sie do telefonu i wylaczylam wiadomosc - a niech sie pomartwi..nie odpisze...
Dotarlam do domu i Wakacje rozpoczelam  wielkim chlaniem z najlepszymi...ale w szczegoly wikac nie bede bo szczerze? sama nie wiele pamietam.:

niedziela, 18 września 2011

Wycieczka.

Po Feriach czas leciał jak " szalony " Mamy już polowe kwietnia..matury i coraz to luźniejsze lekcje. no i wycieczka chuj z tym ze po raz 3 będę w Krakowie - czego sie nie robi by nie siedzieć na lekcji..4:00- zabrzmiał mój jak ze wkurwiający budzik..rozwaliłabym go gdyby nie fakt ze to moj telefon.Ociężale wstałam, ogarmnelam mordę i wyszłam przed dom  gdzie czekał na mnie mój kochany dziadzio który zawiózł mnie na miejsce zbiorki..wyszłam z samochodu do swojej szkolnej ekipy - Moich kochanych 3 Dziewczyn które są takie jak ja.. i tak cholernie się ciesze ze je mam..Zajelam w Autobusie miejsce obok Julki- jednej z moich kolezanek.  i ruszylismy..Standardowo słuchawki w uszach i totalny mamtowdupizm...Rozejrzałam sie po autobusie by obczaić co za wiara z naszej szkoły tu siedzi..i co zobaczyłam ? Szanownego Pana R!( moja niespelniona milosc z czasow gimnazjum ) niby o nim zapomnialam ale, ale nadal siedział gdzieś głęboko we mnie i chyba zawsze siedzieć będzie..Ok Miska udawaj ze go tu nie ma..no ale jak tu nie udawac jak cieszy do mnie tym swoim olsniewajacym,zwalajacym z nog usmiechem....wrr co ja pisze! nie nie koniec tematu..Ponadto mój wzrok przykula największa kurewka z mojej klasy siedząca na kolanach Pana M...nie powiem ze on mnie wtedny nie intrygował bo intrygował ale zlałam na to..mogą nawet sie jebac na srodku autobusu ja podejde i pogratuluje wyboru..wrocilam do sluchania muzyki i robienia glupich min do samochodow przejezdzajacych obok na autostradzie..Wysiedlismy z autobusu i poszlismy Gdzies tam no.. w kazdym badz razie bylismy w Krakowie..Nie wypowiem sie na temat zachowania nijakiego M i tego kurwiska..nie ma to jak obściskiwać i tulic sie w środku tłumu..wrr żałosne..i zarazem mega obleśne jak mozna..wr na sama myśl o tym robi mi się nie dobrze..A na drugim planie zas Pan R z banda dziewczyn z mojej klasy - taki radosny i szczesliwy skakal wokol nich jak wierny piesek..BOZE GDZIE JA JESTEM!?- krzyczałam w myslach.Choć nie powiem ze mialam chęć cholernie chęć znalesc sie na miejscu tych lasek i pobyc w towarzystwie pana R tak jak za dawnych czasów - po prostu powiedzmy sobie szczerze!? - brakowało mi tego no ale Miska! zejdz na ziemie..mowimy tu o czyms nierealnym..KILKA GODZIN PÓŹNIEJ :
- Co Ty masz na głowię ? - podszedł do mnie pan M z roześmianą morda..( pewnie jego lasia go zadowoliła gdzieś w przydrożnej toalecie z reszta szli w jej stronę razem w objęciach uf ohydne,-.- )
- Eee Wlosy ?
- Poklocilas sie z grzebieniem ?:
- Dokladnie tak, i jeszcze mama dala mi szlaban na prostownice.- odparlam ironicznie.
- No widac..ale i tak moje loki sa fajniesze. - zarzucil swym bujym wlosiem.
- Chciałbyś... przyspieszyłam kroku bo już miałam dość jego towarzystwa.wzrokiem pożądając pana R.
DZIEN PO WYCIECZCE :
- Zajebana i zmęczona przyszłam do szkoły, zamulona siedziałam na lekcjach...
Miska! - odwrocilam sie.
- co ?
- Sluchaj mam pytanie. - podeszla do mnie Magda- kolezanka z kasy.Zdziwilo mnie to bo jakos nigdy ze soba nie rozmawiamy..
- No slucham ?
- Bo Ty znasz R ***. prawda?
- Znam i co zwiazku z  Tym ?
- Masz moze jego numer? bo wiesz...zmienila ton glosu.Cholernie mi sie podoba.
- SO WHAT?!! - krzyczalam w mysli..
- Przykro mi nie mam jego numeru chyba ze gg.. wydarłam trzesacymi sie dlonmi kawalek karteczki i napisalam jej numer. - Prosze - usmiechnelam sie sztucznie.
- Dzieki! - widzialam jaka byla szczescliwa, szkoda ze nie wie co ja czeka to taki frajer.Idealnie udawalam ze sobie z tym radze i ze mam to w dupie podkreslam UDAWALAM! do lez cisnely mi sie lzy na sama mysl ze on z nia razem nie nie nie moge tak dluzej nie wytrzymam..zapomne.i juz.Nie raz probowalam zapomniec zapijajac sie wylewajac smutki nad flaszka wodki a to wszystko przez niego..Ale powiem wam ze z czasem dalam rade.

wtorek, 13 września 2011

DREAMS COME TRUE!

Luty! upragione ferie o tak marzylam o Tym mam dość szkoły, tego pierdolonego natreta i wszytkich.W koncu przez cale 2 tygodnie moje siedziec w domu przed komputerem z nieogarem na ryju w rozcaignietych dresach nie martwic o nic..i tak tez bylo..No ok miedzyczasie znanazlam czas na warsztaty z uczestniczka ycd ktore po czesci byly dla mnie spelnieniem marzenia. 14 luty - wrrr jebane swieto " zakochanych " ..I hate valentine's day! jeblam wpis na Facebooku i wyszlam z domu na zajecia.Balam sie ale bardzo tego chcialam..mowie tu o warsztatach. zeby nie wzbudzac w was dziwnych podejzen. Pech tak chcial ze dopadlo mnie przeziebienie,goraczka,katar zatykal mi nos ze ledwo widzialam na oczy - czulam sie potwonie mimo tego nie zrezygnowalam z uczesnictwa w warsztatach..Weszlam na sale i rypalam cale 3,5 godziny czulam sie jak spelniona,Weszlam o szczebel wyzej..to nic ze bol nie pozwalal mi sie skupic na ukladzie wazne ze slyszalam muzyke a cialo poruszalo sie samo. ok juz nie zanudzam bo o tancu mozna bez konca.Koniec zajec..Podjarana na maxa wyszlam na dwor z ekipa..tradycyjnie ploteczki, wrazenia iii do zobaczenia jutro buzuaki,kisiaki ii na chate.Opadalam z sil..nie mialam mocy na nic..wzielam prysznic ii poszlam spac..A no bym zapomniala zanim wtoczylam sie do mojego ukochanego lozka..tradycyjnie - to juz chyba uzaleznienie weszlam na facebook'a i dodalam nowy wpis " spedzilam najlepsza taneczne Walentynki, od tej pory kazdego lutego taniec bedzie moja Walentyka.- 3 h hip hopu - jestem w niebie".podzielilam sie wiadomoscia z fejsbukowym spoleczenstwiem ii teraz moge isc spac.15 LUTY.- kolejny dzien Warszatow..tym razem House bez szczegolow..No moze jednego malutkiego..Kiedy to na koniec zajec ja i jedna z moich przyjaciolek zostalysmy wyroznione..czujecie to?! co za euforia! nigdy nie bylam taka mega szczescliwa..kto by pomyslal natlok porblemow a Tu mile zaskoczenie.- lzy radosci cisnely mi sie do oczu..Pobieglam do domu i podzielilam sie z wszystkimi ta wiadomoscia - jednak ze nie podzielali mojego entuzjazmu- Oni nie wiedza co ja czuje z reszta i tak maja to w dupie. wola sie klocic miedzy soba o kase - mowa tu o rodzicach, nie potrzebnie wgl zaczynalam temat..I tak nigdy mnie nie wspierali w tancu, nigdy nigdy nie przyszli na moj wystep zawsze byla tylko praca badz " jestem zmeczona mysiu wybacz" mysiu? wylatuja mi z tandetnymi tekstami i mysla ze mi to cos da.A gdzie wsparcie?- ktorego tak cholernie porzebowalam..Zawsze nazelaki ze nic nie robie a gdy znalazlam sobie zajecie ktore stalo sie czescia mojego zycia nie mam od nich zadnego poparcia po za finansowym ale i z tym bylo Ciezko wiec oplacalam zajecia ze swojego kieszonkowego ktore dostawalam od dziadkow.. tak bardzo chcialam zeby zobaczyli ze ich córka tez cos potrafi, ze ma cele..marzenia ale chcieć a moc...Najwazniesza byla tylko moja siostra o tak - Pani idealna, dobre oceny wzrorowe zachowanie i brak jakich kolwiek zainteresowan po za trzymaniu nosa w ksiazach To im odpowiadalo, nie musieli wydawac kasy ii takie tam..I gdzie tu sprawiedliwosc.?! Dla nich zawsze bylam nikim. czlowiekiem nie wartym dla swiata nic po porstu istnialam - czasem mam wrazenie ze bylam pomylka - moze przesadzilam ale szczerze? ja sprawialam im najwiecej klopotow. Szkola,alkohol,papierosy, imprezy nocy po za domem i takie tam..W kazdym razie nigdy nie bylo tak jak chcialam a chcialam tylko wsparcia i podzielenia tego co robie i kocham - czyli? tanca. Czy t tak wiele ?

poniedziałek, 12 września 2011

Nowy Rok? Nowa Ja.

Styczen ledwo wrocilam do szkoly juz zaczely sie problemy..nadmiar godzin opuszczonych i te slowa..
- W tym momencie skreślamy Cie z listy uczniów...No way! chyba was jeblo...i w tym momencie przeszło mi milion myśli przez galowe..przed oczami stanęło cale życie..Nie to nie możliwe..co robić kurwa co robić?! lzy napłynęły mi do oczu..
- Ale Ale Pani profesor mnie zależy na szkole ja..ja..nie wiem.Dławiłam się łzami - które po części były wymuszone..spojrzałam kocim wzrokiem na Panią Dyrektor - która przecież tak mnie lubiła No dawaj stara babo mów coś bron mnie- powtarzałam w myśli,ocierajac splywajacy tusz po policzkach.
- Zaraz..Obiecuj mi ze od teraz zawsze bedziesz w szkole iii mnie nie zawiedziesz a dam Ci szanse.- pusila do mnie oko podajac mi chusteczki.
- Obiecuje powiedzialam podpisujac jakis tam papierek i wyszlam z pokoju zaplakana do klasy, chowalam sie pod kapturem nie chcialam zeby widzieli mnie w takim stanie..Ja? silna,twarda feministka placze? cos nie tak.
Przerwa...
usiadłam w kacie chowając głowę miedzy kolanami..jeszcze 3 godziny i będę w domu..Albo nie nie chce tam wracać jak ja powiem rodzicom..ze zostałam " zawieszona " błądziłam myślami..Siedzialam tak w milczeniu,gdy Cisze przerwal Mateusz..Stajaacy nade mna..
- Co jest ?
- Nic odjedz. - burknęłam.
- Jaka ty wredna.. cchialem byc tylko mily..
- Oh jaki Ty wielkoduszny!..daruj sobie.
- O co chodzi?
- O to, ze działasz mi na nerwy idź sobie? nie dotarło? czy jak?
- Aha...nerwusie.
- Widze ze w dalszym ciągu nie dotarło? w takim razie odsuń się ja sobie pójdę..- odeszłam kawałek dalej od niego.
PO LEKCJACH. :
Tradycyjnie Ruda wredota nie miała z kim wracać ze szkoły na busa,toczyłam się sama ze słuchawkami w uszach ,osiniezonymi ulicami, przepełnionymi " grupkami młodzieży" każdy miał jakieś towarzystwo Tylko ja szlam samotnie.Czułam się jak jaki wyrzutek..ale nie ważne.Miałam ulubiona muzykę do szczęścia nie było mi potrzebne nic więcej..no może jakaś bratnia dusza do wygadania się..Oczy miałam podpuchnięte od płaczu a poczochrana ruda grzywa wystawała z mojej ukochanej czapki..Pezet nakurwial bitem, usiadłam na parapecie i spokojnie czekałam na swój autobus który nie co się spóźniał.
- Ruuudzieeelcu..- uslyszalam, ehe " rudzielcu" byla tylko jedna osoba ktora tak mowila..odwrwocilam sie by sie upewnic kto to..no i tak jak przypuszczałam to był on nasza szkolna gwiazdeczka.
- Na co czekasz ? - szczerzył się.
- na autobus ? - westchnelam.
- Zimno co ?
- Przyszedles tu rozmawiac ze mna o pogodzie ? - zjechalam go wzrokeim.
- No nie to o czym chcesz rozmawiac?
- Zacznijmy od tego, ze nie chce z Toba rozmawiać.
- aha.
- No...mam zjebany dzien wiec zrob cos dobrego dla mnie i moich zszarpanych nerwow -odejdz i daj mi spokoj. Dziekuje - uśmiechnęłam się ironicznie. - sięgając po zgnieciona fajkę do torby..
- Fuuj..skrzywil sie.
- O co ci chodzi?
- Palisz fuj.
- Nie twój interes.
- No nie mój ale szkoda zdrowia i takie tam. - uśmiechnął się.
-Yhym a teraz będziesz mi dawał życiowe porady?
- Ja tylko stwierdzam fakty
-  no fajnie wezme sobie je do serduszka dziekuje.
- Fajnie sie denerwujesz..lamusie.
- eee co to mialo byc ?
- nic, nic.
- aha okej. A teraz wybacz nie zaszczyce sie swoim towarzystem przyjechal moj autobus - wzielam ostaniego bucha i poszlam w swoja strone.

piątek, 12 sierpnia 2011

Merry Christmas everyone....

Tak! upragnione swieta,wolne od szkoly za oknem biało świąteczna atmosfera panowała w domu? nie nie panowala! rodzice jak zwykle sie kłócili o byle co..nie czułam magi tych świat..siedziałam zamulona w pokoju z kubkiem gorącego kakao sluchalam jakis swiateczych piosenek i nuciłam pod nosem..tradycyjnie otworzyłam facebooka by zobaczc co sie dzieje " na świecie " i co? zobaczyłam? " wiadomość od Mateusz.." ..' wesloych świat ' o wow koleś którym gardzę wysyła mi życzenia..zaśmiałam sie do monitora i odpisałam suche dzieki i wzajemnie..ledwo wysłałam wiadomość otrzymałam odpowiedz..MHM okej i tak mi sie nudzi popisze z nim niech sie cieszy taki...moj prezent dla niego ode mnie na gwiazdkę raz w roku moge być mila..minęła juz chyba 2 godzina a nam nie kończyły się tematy,kakao w kubku dawno ostygło a ja na chwile zapomniałam o tym co dzieje sie za drzwiami mojego pokoju o całej "szopce" chore? chore! ze dogrywam się z tym kolesiem..nie specjalnie go lubiłam ale zaczęłam się do niego przekonywać...z kazda rozmowa co raz bardziej a rozmow bylo więcej z dnia na dzień.GWIAZDKA! ufff ostanie przygotowania,rodzina zwalila sie do babcinego domu - to juz u nas tradycja..jedno miejsce bylo wolne,westchnelam patrzac na pusty talez ktory przygotowany byl dla mojego taty..który jak zwykle po klotni z mama nie pokazal sie przy wigilijnym stole,kolejne swieta bez taty....kolejne rozczarowanie..w dupie mam takie swieta...z roku na rok sa gorsze..Postanowilam ze nie zostawie tak styuacji ubralam kurtke i wyszlam z domu babci by zobaczyc sie z tata..weszlam po ciuchutku do domu i zaczelam spiewac "Przybiezeli do betlejem....." uciszylam sie..zobaczylam na stole brudny talerzyk po jedzeniu i tate spiacego eh nie tak mialy wygladac jego swieta,zostawilam kawalek oplatka i wyszlam spacerowalam sama po bialych uliach,nie potrafilam zniesc wyrzutow sumienia ktore krzyczaly we mnie tak glosno..dlaczego to akurat ja? mam takie pojebane zycie..dlaczego nie moge miec hajsu,willi z basenem idealnych rodzicow i wygladu top modelki..swiat jest okrutny lecz nie ma sie co rozczulac..wytarlam kacik oka zeszklony od lez i wrocilam do rodziny..i tak pamietniczku minely mi swieta.

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

15 Grudzien.

Hyh Minelo sporo czasu za nim na dobre zaaklimatyzowalam sie w nowym otoczeniu było ciężko no ale na upartego jakos poszlo..standadowo klasa dzielila sie na mniejsze grupki "wyznawczyń wszechmocnego tipsa",koksow,frajerów,laserow i tak dalej i tak dalej a no bym zapomniała była jeszcze grupa przeciętnych nastolatek..do której należałam czułam sie w niej cholernie dobrze i nie zależało mi na opinii innych.Tego dnia zaspalam na autobus jak zwykle nie było mnie na matmie co potem wiązało się z moimi ocenami orlem z matmy to ja nie bylam a moja obecnosc na lekcji raczej miała funkcje ozdobna tak czy siak nic z lekcji nie wyniosłam czy bym na niej byla czy nie..Weszłam do klasy na lekcje historii i już na wejściu przytiwal mnie durny komentarz Mateusza- chlopaka ktory pozornie na początku pobytu w szkole mnie zaciekawil i wydawal sie byc fajny owszem wydawał - zagorzaly frajer z rozdentym ego nic wiecej...jak zwykle musial palnac swoj glupi komentarz.
- Ooo prosze..spoznila sie - krzyknal przez cala klase z ostatniej ławki
-  Daruj sobie chłopcze..- zajęłam swoje miejsce w pierwszej ławce
kretyn - powiedziałam pod nosem i zajęłam się tematem lekcji ...45 minut później zadzwonił dzwonek usiadłam sama na ławce na szkolnym korytarzu..koleżanki zniknęły mi gdzieś w tłumie...przegladalam zeszyt z polskiego improwizujac,ze sie ucze ..
- z czego sie uczysz ?
- unioslam glowe,i zobaczylam jego stojacego nad moja glowa..
- z polskiego - wbiłam wzrok ponowie w zeszyt olewając jego obecność.
- Umiesz? cos? - usiadł obok..
- Moze? - odparłam ironicznie przerwacajac oczami.
- To siadam z tobą.- wyszczrzyl sie..
- Eee a kto powiedzial,ze ja chce zebys ze mna siadal?
- eee nie to nie ? - zmienił ton głosu
- aha.? szukaj innej frajerki,poklepałam go po plecach wstałam i poszłam do szkolnej świetlicy.
Godzina 14:10 - wybiegłam ze szkoły nałożyłam czapkę,słuchawki i szybkim krokiem szlam na busa..
Widzialam jak szedl za mna z banda lanserow..ale olalam szlam dalej cieszac ryja bo w glosnikach nakurwial Grubson ..na ulicach lezal snieg bylo slizko..pech chcial ze sie poslizgnelam na szczescie trzymalam fason..sluchawki wypadly mi z uszu i uslyszalam krzyk za plecami
- Gdzie sie panna tak spieszy ?
- teoretycznie na busa ale praktycznie to chuj wie...
- uśmiechnął się..
- co w tym zabawnego ? - skrzywilam sie.
- Nic - znowu zmienil ton głosu
- Bylo cos do nauki na jutro? - zmienil temat..
- Ee nie wiem nie interesuje się tym.Cześć.- wzruszyłam ramionami.i zmieniłam kierunek drogi...
usiadlam w busie wlaczylam ulubiona piosenke pezeta i rozkminialam nad sensem swojego zycia..