poniedziałek, 12 września 2011

Nowy Rok? Nowa Ja.

Styczen ledwo wrocilam do szkoly juz zaczely sie problemy..nadmiar godzin opuszczonych i te slowa..
- W tym momencie skreślamy Cie z listy uczniów...No way! chyba was jeblo...i w tym momencie przeszło mi milion myśli przez galowe..przed oczami stanęło cale życie..Nie to nie możliwe..co robić kurwa co robić?! lzy napłynęły mi do oczu..
- Ale Ale Pani profesor mnie zależy na szkole ja..ja..nie wiem.Dławiłam się łzami - które po części były wymuszone..spojrzałam kocim wzrokiem na Panią Dyrektor - która przecież tak mnie lubiła No dawaj stara babo mów coś bron mnie- powtarzałam w myśli,ocierajac splywajacy tusz po policzkach.
- Zaraz..Obiecuj mi ze od teraz zawsze bedziesz w szkole iii mnie nie zawiedziesz a dam Ci szanse.- pusila do mnie oko podajac mi chusteczki.
- Obiecuje powiedzialam podpisujac jakis tam papierek i wyszlam z pokoju zaplakana do klasy, chowalam sie pod kapturem nie chcialam zeby widzieli mnie w takim stanie..Ja? silna,twarda feministka placze? cos nie tak.
Przerwa...
usiadłam w kacie chowając głowę miedzy kolanami..jeszcze 3 godziny i będę w domu..Albo nie nie chce tam wracać jak ja powiem rodzicom..ze zostałam " zawieszona " błądziłam myślami..Siedzialam tak w milczeniu,gdy Cisze przerwal Mateusz..Stajaacy nade mna..
- Co jest ?
- Nic odjedz. - burknęłam.
- Jaka ty wredna.. cchialem byc tylko mily..
- Oh jaki Ty wielkoduszny!..daruj sobie.
- O co chodzi?
- O to, ze działasz mi na nerwy idź sobie? nie dotarło? czy jak?
- Aha...nerwusie.
- Widze ze w dalszym ciągu nie dotarło? w takim razie odsuń się ja sobie pójdę..- odeszłam kawałek dalej od niego.
PO LEKCJACH. :
Tradycyjnie Ruda wredota nie miała z kim wracać ze szkoły na busa,toczyłam się sama ze słuchawkami w uszach ,osiniezonymi ulicami, przepełnionymi " grupkami młodzieży" każdy miał jakieś towarzystwo Tylko ja szlam samotnie.Czułam się jak jaki wyrzutek..ale nie ważne.Miałam ulubiona muzykę do szczęścia nie było mi potrzebne nic więcej..no może jakaś bratnia dusza do wygadania się..Oczy miałam podpuchnięte od płaczu a poczochrana ruda grzywa wystawała z mojej ukochanej czapki..Pezet nakurwial bitem, usiadłam na parapecie i spokojnie czekałam na swój autobus który nie co się spóźniał.
- Ruuudzieeelcu..- uslyszalam, ehe " rudzielcu" byla tylko jedna osoba ktora tak mowila..odwrwocilam sie by sie upewnic kto to..no i tak jak przypuszczałam to był on nasza szkolna gwiazdeczka.
- Na co czekasz ? - szczerzył się.
- na autobus ? - westchnelam.
- Zimno co ?
- Przyszedles tu rozmawiac ze mna o pogodzie ? - zjechalam go wzrokeim.
- No nie to o czym chcesz rozmawiac?
- Zacznijmy od tego, ze nie chce z Toba rozmawiać.
- aha.
- No...mam zjebany dzien wiec zrob cos dobrego dla mnie i moich zszarpanych nerwow -odejdz i daj mi spokoj. Dziekuje - uśmiechnęłam się ironicznie. - sięgając po zgnieciona fajkę do torby..
- Fuuj..skrzywil sie.
- O co ci chodzi?
- Palisz fuj.
- Nie twój interes.
- No nie mój ale szkoda zdrowia i takie tam. - uśmiechnął się.
-Yhym a teraz będziesz mi dawał życiowe porady?
- Ja tylko stwierdzam fakty
-  no fajnie wezme sobie je do serduszka dziekuje.
- Fajnie sie denerwujesz..lamusie.
- eee co to mialo byc ?
- nic, nic.
- aha okej. A teraz wybacz nie zaszczyce sie swoim towarzystem przyjechal moj autobus - wzielam ostaniego bucha i poszlam w swoja strone.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz