wtorek, 27 września 2011

Czas zmienia..ludzi.

MAJ! Maj 2010 rok on zmienił wszystko...no może przesadziłam, ale chcąc nie chcąc znacznie zmienił relacje miedzy mna a Mateuszem..rozmawialiśmy jak nigdy..nie brakowało nam tematów, czułam się tak swobodnie, Gigabajty rozmów na gg, setki sms'ow które do tej pory zalegają mi w skrzynce odbiorczej,,no cóż sentyment ale do tego dojdę..Jak to sie stallo? nie pytajcie! sama nie wiem..relacje relacjami ale nie dalam po sobie pokazac ze go lubie Miska! dystans, dystans! to koniecznosc. i tak tez robilam..Do dzis wspomniam,wspolne przerwy przesiedziane na lawce przed szkola, gadanie o wsztkim i o niczym , obfagywanie pustch lasek ii wspolne porwrotny na autobus..no i te niezreczne sytuacje pod czas pozegniania...mhm..Minal miesiac mamy juz czerwiec a praktycznie WAKACJE!- ostanie piwo w ukcohanym  " szkolnym gronie " siedzielismy o ile mnie pamiec nie myli pomost! tak pomost z ktorym mam wiele wspomniem ale o tym pozniej..Piwo za piwem..slonce swiecilo jak oszalale..czulam ze te wakacje beda wyjatkowe..minelo kilka godzin towarztstwo sie rozeszlo zostalam z nim sam na sam.. no prawie byla z nami jeszcze jedna kolezanka..ale z nia to tak jak by jej nie bylo, sytuacja byla mega krepujaca..Slonce zaszlo na ciemnymi chmurami..i co!? nagle ni stad ni z owat DESZCZ! - lal jak by ktos odkrecil kurki tak nagle..chwycil moja reke i bieglismy przed siebie..

- Nie jest Ci zimno? moze dam Ci bluzę? - usmiechnal sie do mnie.
- Co?...nie nie nie jest mi zimno..- zaprzeczylam,choc w myslach krzyczalam tak kurwa chce ta bluze.
Deszcz sączył coraz mocniej..nie pozostawił na nas ani jednej suchej nitki, moje wlosy byly okropne a tusz dawno spłynął po policzkach.. ..- On pociagnal mnie pod daszek, zeby przeczekac nie wiem jaki w tym byl sens skoro bylismy cali mokrzy ale ok niech mu bedzie,z racji tej ze pod "daszkiem" nie stalismy sami a z grupa ludzi i zroiblo sie nieco ciasno, stanelam blisko niego..i nagle poczulam jak jego dlonie laduja na mojej tali, i przysuwaja mnie do jego ciala..stalam jak wryyta z opuszczonymi rekami,..nie wiedzialam co z nimi zrobic..Przytulil mnie do siebie i usmiechajac sie powiedzial, ze slodko wygladam...aaah..co za euforia..nie nie! co ja mowie, co mi tam to tylko przytulenie. - odsunelam sie od niego i zaproponowalam,zebysmy w koncu poszli..odprowadzil mnie na autobus..Tak..odprowadzil..
- To co to chyba pozegnianie? - usmiechlenlam sie - poprawiajac zkrecone od wilgoci wlosy.
- Tak, tak masz racje..- usmiechnal sie sztucznie.
- To co do zobaczenia za dwa miesiace? - usmiechnelam sie i podalam reke.
- Tak to pa.. - poszedl w swoja strone.
Zajelam miejsce a autobusie w rece trzymajac przemoczone, pogniecione swidectwo..ledwo zdazylam wyjechac dostalam Sms'a.. od Mateusz.. " Nie chce tak, ze za 2 miesiace ".
- usmiechnelam sie do telefonu i wylaczylam wiadomosc - a niech sie pomartwi..nie odpisze...
Dotarlam do domu i Wakacje rozpoczelam  wielkim chlaniem z najlepszymi...ale w szczegoly wikac nie bede bo szczerze? sama nie wiele pamietam.:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz