Wakacje, slonce, lato..wixa za wixa..niewiele z nich pamietam, pamietam jedynie litry alkoholu, setki spalonych fajek, tony wciagnietych kresek...nowe znajomosci, i kace..wrr..Nie umiem opisac imprez jakie przezylam, powiem jedno zbyt piekne by opisac..zbyt wiele sie dzialo pozostawie to dla siebie, dla wsponien..jakze szalonych wspomnien..Miedzy imprezami, za dnia..znalazlam czas na spotkanie z nim.Czaicie? ja i spotkanie z chlopakiem, chyba mnie pojebalo, na chyba na pewno. Wstalam wczesnie rano i pojechalam w miejsce w ktore dzien wczesniej sie umowilismy, czekalam na niego dobre pol godziny az w koncu sie pojawil..
- Witaj ksieciuniu..dobrze Cie widziec.
- Czesc. - usmiechal sie do mnie tak szczerze.
Z racji, ze bylo goraco poszlismy nad wode, usiadlam na pomoscie i moczylam nogi w stawiku..za nim sie obejrzalam zrobilo sie juz pozno..nawet nie wiem kiedy umknelo mi 6 godzin dnia..pora rozstania, i tu byl problem...malo komfotowa sytuacja..co zrovbic, podac reke? przytulic ? czy po prostu rzucic suche czesc i odejsc? ..dzialalam spotnaicznie. - rzucilam mu sie na szyje musnelam jego policzek i ucieklam nie odwracajac sie za siebie..potem no standardowo targaly mna wyrzuty, ze to zrobilam ale whatever niech sie cieszy. Po pierwszym spotkaniu doszlo do kolejnego i kolejnego..i ponownie spotkalismy sie po raz 6 tak 6! doskonale pamietam ten dzien 23. Sierpnia 2011,..6 lawka, jego bliskosc i pierwszy pocaluek w usta, tak delikatny, czuly i pelen uczucia..a potem moj usmiech nie schodzacy z mordy przez reszte dnia..i motylki w brzuchu ktore karmilam nikotyna i alkoholem - nie dlatego ze brakowalo mi milosci. to chyba ze szczescia, wiecie jak to jest w naszym kraju ludzie pija gdy sie ciesza i gdy sa smutni.